Panie profesorze, ale czy jest pan przekonany, że taki lekarz potrafi rozpoznać depresję?
Nie, nie jestem przekonany. I to jest problem nie tylko w Polsce. Także w Ameryce, w Niemczech, w Szwecji.
Ale lekarz powinien to umieć?
Nie powinien leczyć ciężkich chorób psychicznych, on nie musi się na tym znać. Ale powinien zidentyfikować problem. Zadać sobie pytanie, czy dolegliwości fizyczne, na które skarży się pacjent, nie są wynikiem depresji. I wysłać chorego do specjalisty.
Jeśli sobie takiego pytania nie zada, to leczy bez sensu?
Tak się może zdarzyć. Chory z depresją mówi o bólach za mostkiem, o suchości w jamie ustnej, o bólach głowy. A to są tak zwane maski depresji. Maska ukrywa prawdziwą chorobę. Chory nie mówi lekarzowi, że jest smutny. On jest chory po prostu. Dokładniejsze badanie, bardziej staranne, wykaże, że tam jest też smutek i przygnębienie. Lekarz ogólny powinien to zauważyć.
Jakie są szanse na poprawę wiedzy o depresjach wśród lekarzy ogólnych, lekarzy pierwszego kontaktu, lekarzy rodzinnych?
Ona ulega poprawie między innymi dzięki czasopismom ogólnolekarskim. Tematyka psychiatryczna, w tym problem depresji, tam jest obecna. Zakładam, że lekarze pierwszego kontaktu też czytają.
Czy depresja jest uleczalna?